piątek, 13 września 2013

Rozdział 1 ,,Zdejmijcie to ze mnie!"

Natalie pospiesznie spojrzała na zegarek; 14: 45. była już spóźniona. Podeszła do lustra, zobaczyła w nim dość wysoką i smukłą 15-letnią dziewczynę z długimi, prostymi brązowymi włosami i niebieskimi oczami. Ubrana była w niebieską bluzkę na ramiączkach i krótkie dżinsowe szorty, idealna kompozycja na koniec lata. W pewnym momencie usłyszała kamień walący o szybę. Pospiesznie skierowała się w stronę okna i wychyliła przez nie głowę.
-Co tak długo!?- krzyknęła czerwonowłosa dziewczyna, trzymając kilka kamieni w ręce.
-Już schodzę, poczekajcie!
Ominęła zaścielone łóżko, które jest po lewej stronie okna i podeszła do klatki. Siedział w niej brązowy puchacz, który patrzył na nią błagalnie swoimi żółtymi ślepiami. Natalie kompletnie zapomniała, aby go nakarmić! Zaczęła szperać w kufrze szukając przysmaków dla sów.
-Przepraszam Quietam, to się więcej nie powtórzy.- powiedziała dając mu jedzenie. Podeszła do szafki i spakowała wodę, różdżkę, zeszyt i kanapkę. Kiedy szukała długopisu, do jej pokoju wszedł piegowaty blondyn z niebieskimi oczami.
-Co robisz?- spytał.
-Idę do parku z Carmen i Mią.- odpowiedziała szybko wiedząc, że jej przyrodni brat zna wymienione przyjaciółki.
-Mogę iść z tobą?
-Nie.
-Ale dlaczego?
-Bo nie.
-No dobra...- poddał się i wyszedł z pokoju, Natalie znajdując długopis podążyła za nim. Mijali właśnie pokoje: jej, Felixa, Rachel i Toma oraz pokój gościnny. Po cichu zeszła ze schodów i podążyła do drzwi wejściowych. Delikatnie je zamknęła i podeszła do przyjaciółek. Jedna miała ufarbowane czerwone włosy i była z nią w Ravenclawie, a druga z burzą kręconych brązowych włosów, była jej najlepszą przyjaciółką, Gryfonką i metamorfomagiem, dzięki czemu mogła zmieniać wygląd kiedy chciała.
-No nareszcie...-odezwała się Mia.
-Sory, że tak długo...
-Na przyszłość wcześniej się zbieraj.
-Dobra... To idziemy?- skończyła temat Natalie i we trzy poszły do parku Greenford, który znajdował się niedaleko dzielnicy Ealing, na której mieszkały. To miejsce było bez placu zabaw dla dzieci, bez ławek i innych rzeczy które zwykle w parkach są, jedyną zaletą był spokój i cisza. Dziewczyny zboczyły ze ścieżki i udały się do groty na której było wywieszone ostrzeżenie ,,Uwaga! Budowla grozi zawaleniem.". Jaskinia w ogóle nie była tym czym się wydawała , tylko przejściem. Na końcu dziewczyny zawiesiły zasłonę z liści, przez którą teraz przeszły i znalazły się naprzeciwko grubego, solidnego muru pokrytego bluszczem, w którym wyryte były drzwi. Zamiast klamki, była mała dziura, na szerokość i długość jakiegoś specjalnego patyka. Dziewczyny zaczęły grzebać w swoich torebkach, a kiedy każda znalazła to co chciała, po kolei zaczęły wkładać różdżki do dziury. Drzwi wsunęły się w ziemię z głośnym zgrzytem, a kiedy dziewczyny przeszły, powróciły na swoje miejsce.
-Dawno tu nie byłyśmy...-powiedziała rozmarzona Carmen.
To miejsce było przepiękne. Na długiej gałęzi wierzby, zawieszone były dwie huśtawki. Pod nimi było małe jeziorko w którym pływały ryby i inne morskie stworzonka. Trochę dalej znajdowała się duża polana z niezliczoną ilością kwiatów, a koło niej, mała chatka. Dziewczyny usiadły i oparły się o drzewo. Pogoda była fantastyczna, na niebie ani jednej chmurki, a słońce delikatnie muskało promieniami skórę. Podczas relaksu dziewczyny zobaczyły mały brązowy punkcik, który zmierzał prosto na nie. To "coś" wylądowało na głowie Carmen. - Pewnie pomylił włosy z gniazdem- szepnęła do mnie Mia i z reakcji Carmelka, pękła ze śmiechu. Dziewczyna zaczęła biegać po całej polanie z krzykiem, jedyne zdanie, które Natalie zrozumiała było:
-Zdejmijcie to ze mnie!
Natalie podbiegła do niej i starała się ją zatrzymać.
-Stój! Poczekaj!- krzyczała.
 W końcu Carmen opadła z sił i czekała, aż krukonka wypląta zwierzę. Kiedy to się stało wróciły pod drzewo, oczywiście Carmen ciągle pocierała głowę.
-To do was- powiedziała Mia podając list Carmelkowi.
Po krótkiej chwili skończyła go czytać i oznajmiła.
-Isabelle zaprasza nas na weekend do siebie, potem od razu jedziemy do Hogwartu.
-Ja nie mogę -zaczęła rudowłosa -w sobotę mamy koncert ja i moja kapela.
-Wiesz... ty nie zostałaś zaproszona...
-Jak to?
-Jakby to ująć... Isa się trochę ciebie boi...
Po słowach Carmen,  Mia zaczęła tarzać się ze śmiechu.
- Myślisz,  że nie widziałam jak uciekała przede mną w szkole?- znowu zaczęła się śmiać-no ale jeśli nie chcecie się spóźnić lepiej już się zbierajcie-postukała ręką w zegarek.
Carmen i Natalie przeszły przez drzwi i rozstały się przed parkiem, uzgodniwszy gdzie i o której się spotkają. Krukonka popędziła do domu, w kuchni zastała brunetkę z niebieskimi oczami myjącą naczynia.
-Rachel, mogę spędzić resztę wakacji u Isabell?
- A potem jedziesz od razu do Hogwartu?- dziewczyna kiwnęła głową.-czym tam się dostaniecie?
-Polecimy na miotłach.
-No dobrze, idź się spakuj.
Dziewczyna popędziła do swojego pokoju i zaczęła wkładać potrzebne rzeczy na 5 rok w magicznej szkole. Kiedy wszystko wpakowała, wzięła kufer w rękę, miotłę i klatkę z Quietam'em. Ucałowała Rachel i Toma i popędziła pod dom Carmen. Jej przyjaciółka czekała na nią pod drzwiami, razem ze swoją sową, kufrem i miotłą. Przyczepiły kufry i klatki do środku transportu, po czym obie na nie wsiadły. Natalie na Nimbusa 2000, a Carmen na Błyskawicę. Odepchnęły się lekko od ziemi i już wznosiły się nad ich małym miasteczkiem. Następny kierunek, wioska czarodziei.